Pewnego dnia kroiłam marchewkę w kostkę na surówke na obiad i Dawid przyłączył sie do mnie. Dostał tępy nożyk, deseczkę, sam wybrał z koszyka swoją marchewkę i kroił.
I ta marchewka dała mi własnie do myślenia - czy nie czas juz na własną kuchnie? Na zabawy w krojenie, gotowanie? Wiedziałam już po przeczytaniu kiedyś postu mamy Julka, że kuchnie gotowe bywaja bardzo drogie, albo różowe :) I jedno i drugie nie wchodziło w grę. I że można zrobić taką samemu. Duży plus - w mojej kuchni nie było już absolutnie miejsca na dużą kupną kuchnie. Mielismy do dyspozycji tylko ten kawałek :
Mąż zmierzył, ile miejsca mamy, pojechalismy do marketu typu Castorama, docieli nam tam deseczki. Zakupiłam tam też miseczkę - płytę gazową. Całość kosztowała nas 30 zł !!! Nie mamy zlewu i piekarnika. Ale myslę, że kuchnia spełni swoje zadanie. Jest miejsce do krojenia (tam gdzie na zdjęciu leży talerz). Jest gdzie gotować :) Kuchnia idealnie wpasowywuje się w lukę :):)
I wygląda tak :
Oczywiście dojdzie do tego malutka deseczka (muszę zakupić) zawieszona na płycie od mojej szafki albo ścianie i bardzo mała patelnia i czas pokaże, co jeszcze.
Dawidowi się podoba, lubi nakładać te swoje warzywa na patelnie (tymczasowo dostał moją z szafki, ale jest trochę za duza) i na talerz :)
Super pomysł! Kuchnia wyszła bardzo ładna i właśnie nie "dziewczynska" ;) Mój Staszek jeszcze maleńki, ale już nie mogę się doczekać, kiedy będziemy się tak bawili :) Pluszową marchewkę już mamy więc to zawsze jakiś początek ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do blogowej zabawy http://dzielnaoliwka.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń