Jestem mamą Dawida i Adasia. 24.12.2010 i 24.09.2014 to dni, w których kolejno zmieniali moje życie - najpierw Dawid, przewrócił je o 180 stopni, potem Adaś je dopełnił.

czwartek, 30 maja 2013

Z czym się bawimy, czyli o nowych pomocach i co czytamy

No to może najpierw co czytamy - w dzień wszystko co mamy, na dobranoc coś dłuższego i coś co nas odpręża - i mnie i tate (zazwyczaj przymusowy słuchacz, hehe)  i Dawida.
I tak nowe nabytki okazały sie trafione.



Czytamy Przygody Maksa - bardzo fajne krótkie historie. Ma coś ta książka, albo bohater w sobie - od razu polubiony przez Dawida. Mogę polecić. Maks poznaje świat - przeczytałam sama - też w porządku. Franklin wiadomo, ok. A przygody krowy Balbiny - zobaczymy czy Dawid zaakceptuje na wieczorowe czytanki, czy go wyciszy. Jeszcze nie doszlismy do niej, bo nie dałam D. wszystkich książek na jeden raz.

Nowe nabytki -

używane drewniane puzzle z ilością - dawno już chciałam zakupić, nadarzyła sie okazja. Nie wiem, kto je robił, ale sa fajne.

 
 
Dołączyły do nas brązowe schody :)
 

W dni kiedy pada deszcze korzystamy z domowej piaskownicy. Pomysł zaczerpnięty od mamy Julka. Bomba! Rozkladam tylko kwadratowy duży kawałek materiału, by nie miec piasku wszędzie. Za piasek służy nam kaszka manna. Dawid wyciąga sobie piaskownicę i potrafi spędzić przy niej spory kawałek czasu, jeśli np. za cel weźmie sobie wsypanie całego piasku łyżeczka do butelki to jest co wsypywać, hehe. Do zrobienia piaskownicy użyliśmy drewnianej większej tacy, dno usunelismy i przymontowalismy pleksi.

Piaskownica z naszym sprzętem :

 
Dawid przy piaskownicy, gościnnie w piaskownicy kulki :)
 
 

Tata zrobił Dawidowi ( hmm może lepiej trzeba by było powiedzieć - ciągle robi, bo dokończył do cyfry 5) te oto tabliczki z dzirkami (znacie je - my zamiast kupować gotowe zroblismy je sami):




Tata zrobił też deseczkę do zakładania gumek - narazie robimy bez wzorów, ćwiczymy paluszki nakładajać gumki na kołeczki. Potem można układac gumki kolorami, układać figury geometryczne, rysunki itd. Fajna sprawa. W sklepach sa takie zestawy z mniejsza badz wieksza iloscia kołeczków. My wybraliśmy średnią wersję:



A to już temat podyktowany przez samego małego. Dawid zapałał miłościa do pieniązków. Liczyłby je, układał, pakował do swojego portfela non stop. Teraz troche juz mu przeszło, ale na początku "porywał" każdą napotkana monete z szafy, tak jakby ktoś mu miał mu je zabrać. I tak powstały plansze z pieniedzmi zł i euro, oraz dopasowywanka monet.
W pierwszej wersji chciałam, zeby dopasowywał pawdziwymi monetami - wydawało sie byc ciekawsze, ale było jednak trudne, bo np. grosz, czy dwa są bardzo małe. Skserowałam wiec jeszcze raz kartke, powycinałam monety, zalaminowałam i teraz idzie szybko i sprawnie. Monety sa duze i wyraźne. Na zdjęciu stara wersja:



Plansze powieszone na drzwiach od szafki :)

I jeszcze na koniec - nasz wstęp do labiryntów. Narysowałam drogi, zalaminowałam, ślady pisaka można zetrzeć i używać wielokrotnie. O tak to wyglada:


Prosta wersja:


Wersja trudniejsza na drugiej stronie:





* Dawid 29 miesięcy

wtorek, 21 maja 2013

Zeszyty pracy dla dziecka i z dzieckiem. Wybraliśmy.

Dużo jest zeszycików do pracy z dzieckiem. Osobno dla każdego wieku, dla dwulatka, dla trzylatka i tak dalej, o przeróżnych nazwach. Rok temu interesowałam sie tym tematem, bedąc w wiekszej ksiegarni przegladałam dostępne zeszyciki, by wybrac cos na przyszłość, co nam by odpowiadało. Mimo tych wszystkich podziałow, np. wiekowych nie oczarowało mnie nic. Wydawały mi sie dziwnie krótkie, z mała iloscia zadań, albo ukierunkowanych na tylko jeden rodzaj działania.
W trakcie roku natrafiłam na zeszyty z serii Naucz mnie mamo. I może dlatego mi podpasowały, bo przedziałem wiekowym obejmują dzieci od 3 do 7 lat. Na pierwszy rzut oka - raczej wada, ale niekoniecznie. Zeszycików jest sporo numerów, ale poziom trudnosci rosnie razem ze wzrostem numerów. To znaczy, ze zaczelismy z Dawidem od nr. 1 i nie było tam nic ( poza chyba labiryntem) czego Dawid (2,5 roku) nie mógłby zrobić. Oczywiscie ja przekazywałam mu polecenia, albo czytałam opowiadanko.
W każdym numerze sa omawiane liczenie i litery - i tylko litery dawna metoda (raczej wada) czyli znajdz wsrod grupy wszystkie "a" itd. Ale to tylko jedna strona w zeszycie. Można to zrobić chyba bez szkody dla dziecka, albo odłożyc na później.
Generalnie jestesmy zadowoleni. Zamówiłam pierwsze 5 zeszytów - z archiwum, bez koniecznosci decydowania sie na prenumerate.
I jeszcze jedno - taki dwulatek, trzylatek zeby chetnie pracowac z takim zeszytem musi pokochac ich bohaterów. Bez sympatii do nich chyba nie bedzie sukcesu. Bohaterowie sa ci sami - krokodyl, zyrafa i tygrys i pewnie jeszcze paru innych. Dawid tych pierwszych trzech pokochał i wytworzył pozytywne emocje do nich. Ciagle robimy jeszcze pierwszy zeszyt, te same zadania po 5 czy 6 raz, a jemu ciagle nie nudno, wiec nie dawałam nowego numeru.
A teraz co jest w srodku - fotorelacja-

Nasze pierwsze 5 zeszytów:


 Zeszyt 1 z bliska:



Przykładowe zadania, fajne duże rysunki:


Opowiadanie do przeczytania (chyba jest w każdym zeszycie):


I pytania do niego z naklejkami (naklejki tez pojawiaja sie do innych zadan)


Dawid pierwszy raz łączył coś do pary. Od razu bez problemu. Widać, nie jest z nim tak źle ( martwiłam się, bo gdy dostanie pustka kartke to niewiele jeszcze potem można odczytać). Mamy tyle kolorów, bo za każdym razem gdy robilismy to zadanie, braliśmy inny kolor.
(Zeby urozmaicić - zawsze ze smutkiem mówiłam - oo zobacz, krokodylek jeszcze nie doszedł do swojej mamy, pokażemy mu droge jeszcze raz? Moze wezmiemy inny kolor dzisiaj, zeby zobaczył jeszcze raz droge :)


Dawid lubi łączyć. Szczególnie gdy może pokazać tak np. pieskowi gdzie jest jego buda :)


Jeśli dziecko polubi głównych bohaterów, polecam :) Bardzo dobrze się nam pracuje z tym zeszytem, mimo iz labirynt pozostaje nietkniety, wrócimy do niego poźniej.


* By nie uciekło - pierwszy świadomy rysunek Dawida to ....... ślimak .... rysowany w charakterystyczny sposób - wielkie koło z oczami w środku, rogami na zewnatrz. Każdy wyglada tak samo. Dawid nie zaczął od rysowania ludzi tylko od slimaka :) 

środa, 15 maja 2013

Co czytać?

Teraz kiedy Dawid był/ jest chory i  słaby książek czytanie to jest to, co go nie zmęczy.  Zresztą czytamy zawsze, gdy zdrowie dopisuje też.

Ostatnio nabyłam 4 pozycje, nie ze wszystkimi trafiłam.

 
 


1. Kogutek  Ziutek  część "Z kurnika w świat" - ktoś gdzieś zachwalał, trafiło do mnie, ze rymowane ( rymowane wpada w ucho) i tematyka tez ok, bo Dawid uwielbia zagladać do kur i koguta jak jest u babci na wsi. Opowieść ciekawa, czasami momentami jednak przydługawa, są strony które czytajac omijam bo jakby bez akcji, raczej opisowe i generalnie jest to ksiazka jeszcze dla D. za długa, nigdy nie docieramy do konca, musi wiec poczekać.
2. Rozreklamowany Elmer, ..... nie znalazłam opinii negatywnych.... wartości, kolorowy słon, który wzbudza sympatię i tak dalej... zdecydowanie musimy jeszcze poczekać , aż Dawid dorośnie by rozpoznawać wartości, ukryte w treści. Sam słoń jakoś też nie przyciagnał jego uwagi ani mojej również. Ksiazka czeka...
3. Tupcio Chrupcio Kapryśna myszka ... czytamy od poczatku do konca, aczkolwiek moje obawy potwierdziły sie po przeczytaniu pewnej recenzji jednego psychologa, który nagrodził te ksiazke tylko jedna gwiazdka .... Tupcio jest niegrzeczny a mama nie umie sobie z tym poradzic, za kare zostawia go samego ..... Psycholog radzi, by czytajac rozmawiac o przyczynach, co moze powodowac, ze Tupcio nie chce uprzatnac bałaganu w pokoju itd. Zastanawiam sie czy nie wycofac pozycji i przerobic ja na np. czytanie globalne doklejajac swojej roboty zdania. Poważnie ... Moze zamiast czytac, - "Nie, nie bede sprzatał" lepiej nakleic " Ale bałagan, biore sie za sprzatanie " ?
4. Czerwony Kapturek - wiadomo, trafiony wybór. Ale jakos tak czytac o tym przed snem .. chyba nie za bardzo.

Ciagle brakowało mi (oprocz Franklina) czegos na "dobranoc" - zapytałam jedna mame o rade i zamówiłam nastepujące ksiazki:

1. Maks poznaje świat i Przygody Maksa
2. Przygody krowy Balbiny - książka ponoć idealna na czytanie przed snem :) !

Poczekamy na paczke, przeczytamy i zobaczymy.

Dziękuję Ci mamo za rady w temacie książek. Strona, która mi podałaś bardzo się przyda!


wtorek, 7 maja 2013

Ciężkie dni w szpitalu :(

Tego się nie da przewidzieć! Teraz też - nic nie wsazywało, że choróbsko które zaczęło rozwijać sie u małego tak go powali, ze skoczy sie w szpitalu.

W środę rano kolo 10 zauważyłam że mały ma goraczkę. Po zmierzeniu ponad 38 ... pomyslałam , aha ciekawe co nadchodzi bo nie bylo innych objawów... w ciągu dnia zaczał przy smianiu sie czy denerwowaniu "głośniej" oddychac, tak ze było te oddychanie słychac a i od czasu do czasu kaszlał. Ponieważ zblizała sie noc a ja nie mogłam popoludniem pokazac go pediatrze (wolne) pojechalismy do szpitala, zeby go ktos obejrzał. Obejrzał, uspokoil i odesłał do domu, mowiec jednak, ze gdyby sie pogorszylo to przyjezdzac znowu albo dnia nast. isc do pediatry. Diadnoza była - podejrzenie zapalenia krtani.
Pojechalismy wiec do domu i mielismy ciezka noc. Dawid spał tylko w pionie u ktoregos na ramieniu, inaczej sie budzil i krztusil. Ciezko nabierał powietrza, ale spokojnie i równomiernie. Nie dusił sie wiec wytrwalismy noc a ja myslałam ze rano bedzie lepiej.
Nie było. Maz poszedł do pracy ( u nas majówki nie było) a ja małego obserwowalam. Nic nie chcial zjesc - najpierw odmowił tego co je zawsze rano a potem i tego nawet ulubionego - rybki z puszki .. . malo pil, ciagle wisiał na mnie, ciezko oddychał ale nie kaszlal juz wogole.
O 11 podeszłam z nim do pediatry. Zapisała antybiotyk, dała jakis czopek do zaaplikowania na miejscu ale od razu zastrzagła - mam dac w domu antybiotyk i obserwowac czy po czopku, ktory dala bedzie lepiej. Bo nie ma pewnoscie ze to bakteria. Jak nie, podejsc do niej po poludniu albo jechac do szpitala.
Jestem w tym momencie troche zmeczona nocka i dniem z |Dawidem na ramieniu. Czekam na męża. Tata po powrocie , jak widzi małego, który nic orpocz bycia u mnie na rekach nie chce, ma zamkniete oczy i słychac jak ciezko oddycha - doradza, ze nie ma co czekac , idziemy jeszcze raz do pediatry. Juz jest lepiej bo mam wsparcie :) Jeszcze nie wiem, ze za chwile i tak zostane sama z małym w szpitalu ...
Pediatra bada go jeszcze raz. Osłuchuje... nic nie slyszy w plucach czy oskrzelach !!!! Mowi , ze to nie jest typowe zapalenie pluc czy oskrzeli. Do teraz widze , jak obraca małego na plecy, podciaga znowu koszulke do gory i wpatruje sie w to, jak Dawid oddycha. A oddycha bardzo źle. Bruch cały mu chodzi, zapada sie... w koncu pyta nas - moze Dawid cos połknał??? Juz wymiekam... juz zaczynamy goraczkowo z mezem analizowac, czy polknal czy nie... i kazde z nas wie, ze nic nie zauwazyło. Pediatra mowi nam, ze nie wie co jest Dawidowi, ze skoro nie jadl caly dzien ( a jest juz 17) i malo pil, mamy jechac do szpitala na dokladniejsze badania, moze zrobia mu przeswietlenie pluc, itd. Mowi, ze objawy choroby nie sa typowe.
Jedziemy, na skierowaniu mamy NOTFALL - czyli pilne... i sie zaczyna ... wywiad za wywiadem... opisac wszystko jeszcze raz, jak sie zaczelo, czy moze cos polknal, a czy pierwszy raz ma takie cos ( tak !!!! pierwszy raz!) do 21 jest z nami tata, potem zostaje juz sama. Jestem juz na sali, Dawid po pobraniu krwi, zalozeniu wenflonu dostaje kroplówke , dopiety jest do monitoringu pracy serce, ciagle ciezko oddycha - w zasadzie nie mam juz z nim zadnego swiadomego kontaktu. On sam krzyczy tylko, gdy ktos go zaczyna badac mama!!! koszmar! Przychodza znwou lekarze i mowia ze jedziemy na gore, na intensywna, na gorze maja wszytsko potrzebne do rentgena i tam juz zostaniemy na noc. Chca go obserwowac, jest noc a na normalnym oddziale nie ma tak intensywnego dogladu.
Zanim rentgen inhaluja Dawida co godzine, wstrzykuja jakies lekarstwo, tłumacza mi ze musze rozluźnic mu drogi oddechowe, bo sa tak zbite, ze przez to nie moze oddychac.
O 1 w nocy zdjecie - nic nie polknał, no chyba ze papierowe, to zdjecie by nie wykazalo. Sa wyniki krwi - nie ma bakterii.
Do 8 rano potem sama inhaluje juz Dawida co godzine , pielegniarka podaje tylko maske. Jestem wykonczona, na kolacje zjadłam tyllko marsa... dobrze ze chociaz pic co mam. Rano Dawid juz ustabilizowany - cały czas spi - lezy z zamknietymi oczami, ale oddycha juz spokojniej i lekarz ktory go osluchuje mowi ze juz lepiej. Jestem baaardzo zmeczona, wykonczona nerwami i brakiem snu...
Zjezdzamy na normalny oddzial, i zostajemy tam do wczoraj. Wczoraj nas wypisali.
Co to było? Ha ! Zapalenie oskrzeli i krtani jednoczesnie - lekarz wytłumaczył mi ze nałozyly sie dwie choroby, przez co ciezko bylo zauwazyc objawy kazdej z osobna.... Oskrzela tak sie zwezily, ze nie bylo nic slychac i wydawalo sie ze jest czysto. A tym czasem teraz po inhalacjach Dawid kaszle jak na najprawdziwsze zapalenie oskrzeli przystalo.
Musze mu robic inhalacje juz w domu jeszcze caly tydzien a dopiero potem zajsc do pediatry, ktora zadecyduje o redukcji.
Najwazniejsze, ze Dawid juz bedzie dochodzil do siebie w domu.
Oby nigdy wiecej !