Jestem mamą Dawida i Adasia. 24.12.2010 i 24.09.2014 to dni, w których kolejno zmieniali moje życie - najpierw Dawid, przewrócił je o 180 stopni, potem Adaś je dopełnił.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Czerwone belki Montessori - długości plus trochę ruchu równa sie dobra zabawa

Czerwone belki są u nas w użyciu od niedawna ( choć zrobione juz jakis czas temu).
Niespodziewałam się ze takie zwykłe belki beda miały jakiekolwiek wzięcie. A maja!
Dziecko poznaje dzięki nim pojęcia dlugi i krótki. I choć Dawid juz dziś gdy pokaże mu dwie belki ( najkrótsza i najdłuzsza) bez problemu wskaże, która jest krótka a która dłuda to jednak całego zestawu samodzielnie jeszcze nie ułoży - ale po to mamy belki i czas :) A więc:

1) układamy je ( Dawid układa też samodzielnie - choc niepoprawnie,układa a ja nie integruje bo belki same w sobie maja kontrole błedu, nie ma kłopotu z ta najdluzsza i najkrotsza)

2) po takiej układance nadchodzi czas na labirynt. Bardzo się spodobał a nie spodziewałam sie. Na koncu labiryntu ustawiam jakas mala zabawke i trzeba do niej dojsc, oczywiscie nie chodzac na skróty. Mówimy sobie, ze nie idziemy przez "płoty"... i jest duzo smiechu ( no bo przeciez nie bedziemy sie denerwowac) jak Dawid jednak przez płoty idzie ... Poki co wyzwaniem jest tylko dojscie do zabawki , o powrocie nie ma mowy. Jest juz taka radosc , ze sie doszlo do celu, ze to juz jest koniec zadania.
I sa rozne warianty -
*Dawid idzie sam
*Mama idzie labiryntem
*Dawid idzie z mama za reke, mama prowadzi
*Dawid idzie z tata za reke, tata prowadzi
*I bylo tez: idziemy wszyscy za reke, w kolejnosci mama, Dawid w srodku i tata

Mamy troche ruchu wymagajacego koncentracji, jest radosc z dojscia do celu, Dawid bardzo to lubi. W przyszlości gdy dziecko jest juz starsze, samo moze taki labirynt zbudowac, poki co budujemy go my- rodzice :)

O tak to wygląda u nas:



3)kolejna rzecz - co wymyslil sam Dawid- uklada belki jedna do drugiej z czego powstaje nam bardzo dlugi, bardzoooo dlugi waż...A mały jak juz ułoży i spojrzy na to co ułożył to zazwyczaj robi "rybke" ( pod tytułem" łał ale długieee")

Inne rzeczy -niemniej ważne- pojawiają sie wreszcie piątki i borykamy sie od soboty z katarem.

*Dawid 25 miesiecy

sobota, 19 stycznia 2013

Coś na słuch i dotyk .. i o naszym garażu :)

Poczatek roku to wprowadzenie u nas do obiegu zajec wymagajacych sluchania i dotykania.
Uszyłam woreczki dotykowe, dwa kolory czerwony i biały ( co poźniej moze tez nadac sie do ukladania naszej falgi...), akurat taki material sie nadawał i akurat takim dysponowala moja mama. "Uszyłam" to moze za duzo powiedziane, ale odmierzałam, przypinalam szpilki ... potem babcia Dawida wzięła worki na maszyne. Ja je za to napełniałam i zaszywałam ręcznie końcówke materiału. Aha i każdy worek przewracałam z lewej na prawa strone. W naszych workach mamy 3 pary, ale jeszcze 4 worki sa puste i czekaja na półce na inne wypelnienia. Póki co Dawid bardzoo chetnie dotyka ( o tym za chwile) ale nie rozpoznaje jeszcze par wiec 3 pary sa i tak wystarczajace. I bardzo wyraźne, bo nasz zestaw to - groch, ryż i fasola. O tak sie prezentują:
 


 
 
 
Pudełko w sam raz, po zabawie  układamy po jednej stronie czerwone worki, po drugiej białe.
Jak się Dawid bawi? Choc nie rozpoznaje par, widzi, znaczy wyczuwa różnice w dotyku. A tak bardzo chciał dostac sie do środka, zeby wyczuc co tam jest ze poczatkowo każdy worek brał na "ząb". Oprócz tego, ze Dawid dotyka to jeszcze tych worków "słucha", bo inaczej upada worek z grochem na podłoge a inaczej z ryżem, rowniez je potrzasa, bo tez słuchac coś innego. A worki z nazwy woreczki dotykowe, jak widac nie tylko ;)
 
Nastepna rzecz: kubeczki z wypelnieniem tym razem naprawde do sluchania. Piekne dwa kolory - czerwony i niebieski dopasowywujemy w pary. I piekne drewniane pudelko do tego zadania! A na takich ładnych pudełkach tez mi zaczeło zalezec - to nasze takie pierwsze. Zestaw wyglada tak: ( na żywo wszystko wyglada o wiele ładniej, jakos nie wyszly mi dzisiejsze zdjecia)
 




 
 
 
 
Powoli szykuję sie do wprowadzenia kontynentów.
Mam już gotowe kontynenty z papieru ściernego ( sa po drugiej stronie blatu i są bardzo ciekawym doznaniem nawet dla mnie, nie wiem jak to opisac ...) i prawie gotowe kontynenty w kolorach Montessori. Do tego zrobiłam książeczke typu jedna strona- jeden kontynent, obrazek i podpis ( cos na styl moich ksiazek o zimie i Bożym Narodzeniu).
 
Na płycie najpierw narysowałam koła, potem pomalowałam farba pozostała po tabliczkach z literami i poprzyklejałam kontynenty. Najwieksza trudnosc mi osobiscie zrobiło dopasowanie wielkosci kontynentów, tak zeby nie byly za wielkie i nie za małe.

Na koniec nasz garaż, który powstał od razu dnia nastepnego, gdy tak o potrzebie posiadania garażu marudziłam tu na blogu. Na zdjeicu brakuje kilku aut, które w ciagu dnia gdzies wyjechały. Ale czesto piluje wieczorem, by wszystkie znowu zaparkowały na noc w garazu. Sam garaż wymaga wzmocnienia, na co pomysl ma juz moj mąż, bo Dawid w pierwszy dzien na garaz sobie siadał, a tak wytrzymaly to karton raczej nie jest. Mąż chce umocnic sciany garazu deskami i bedzie ok. W miare potrzeb sie go tez rozbuduje. Albo zrobi nowy, bo zrobienie czegos takiego z kartonów sprawia malo klopotu a duzo radosci :)))))

 
Garaż stoi w naszym wiekszym pokoju, w niedalekiej przyszlosci, gdy wrescie urzadze mały pokoik Dawidkowi powedruje tam. I wtedy wreszcie nastapi generalnie podział zabawek na te dwa pokoje. Ale o tym poźniej.
 
Poza tym ostatnio D. najchętniej i tak układa klocki lego , które dostał od Gwiazdora, dalej czyta ksiązeczki.
Wczoraj, gdy przegladalismy ksiazke ze zwierzetami i natrafilismy na czaple, Dawid zerwał sie z fotela i powtarzajac "czapa, czapa" zaczał czegos szukac w naszym kacie z ksiazkami. Tak sobie pomyslałam, "Co on chce znaleźć ???" a on wyciagnał ksiazke o Franklinie ... "Franlikn czyta kolegom" i otworzył na stronie gdzie pan czapla pracujacy w ksiegarni mówi, ze nie ma juz ksiazki. I pokazuje mi palcem i mówi "Czapa, czapa". OOoo wtedy dopiero ja zakumałam co on caly czas szukał... a powiem Wam, ze lubie takie momenty bardzo, gdy D. cos gdzieś z czyms kojarzy :)
 
 
*Dawid 25 miesiecy

piątek, 18 stycznia 2013

O takie wielkie zdjecia !


Pisałam ostatnio, ze w ksiazce ktora ostatnio zakupiłam jest duzo duzych zdjec - moim zdaniem niepotrzebnych, wzrok mam dobry i zdjecie chlopca wycierajacego talerzyk na poł strony lub jeszcze mniej tez by mi wystarczyl.



 
 
 

wtorek, 8 stycznia 2013

Po ksiazce o Montessori

Całe te moje odczucie ( no nie tylko odczucie ale i fakt) ze mam w domu utrudniajacy zycie rozgardiasz wzielo sie tez czesciowo po przeczytaniu ksiazki o Montessori. ( To nie tak ze ja nic nie robiłam, zeby to zmienic, non stop cos ulepszalam, ale jak widac rozwiazania doraźne sa na krotko ...)
Co to za książka? Po niemiecku "Kinder fordren nach Montessori", czyli wspieranie rozwoju dzieci według Montessori.
Kupiłam książke, bo była na niemieckich forach chwalona:
- za przystepny język - prawda
- za rady praktyczne- prawda
Ale nie bylo krytyki za jak na moje oko zbyt duża ilosc ilustracji. Naprawde - w to miejsce mozna bylo wstawic kolejne zagadnienia z tej tematyki. (Jakos dzis nie moge wkleic zdjec na blogu zeby pokazac wybrane strony - czy ja znowu cos namieszalam, ze wyskakuje mi tylko opcja wklejania zdjec z interentu, z telefonu,  itd a nie z dokumentu z pulpitu. ........brr)
W każdym razie autor ksiazki przekazuje min. ze muzyka jest bardzo wazna ( za to sie zabiore juz wkrotce) wazne jest słuchanie roznej muzyki, i glosniej i w tle. Same plusy tej muzyki, jak ona dobrze wplywa na rozwoj, skoro to takie proste to jak najbardziej trzeba wdrozyc w zycie. Mysle ze wiekszosci umyka gdzies ta muzyka, no bo co ona niby da? A tu prosze, daje bardzo duzo.
Druga rzecz- na czytanie, na liczenie jako takie przyjdzie czas. Teraz jest czas na doznania sensoryczne - wzrok, sluch, dotyk itd. I od tego tez zaczynamy w Nowym Roku.
Trzecia rzecz - uporzadkowane otoczenie, uporzadkowane i dostosowane i przygotowane do pracy!
O reszcie juz wiedzialam ( belki, szortskie litery itd itd.) a o tych dwoch pierwszych rzeczach - nie wiedzialam jakie to ważne! I dlatego mimo wszystko jestem zadowolona z posiadania ksiazki i z tego ze zawsze moge zajrzec do niej, cos sobie jeszcze raz powtorzyc.

niedziela, 6 stycznia 2013

Rozgardiasz pospolitus...

Weszłam w Nowy Rok z postanowieniami, z rzeczami do zrobienia dla siebie i dla Dawida, dla nas.
Głównie chodzi o rozgardiasz, a raczej o to zeby go nie bylo!
Jeśli zrobię pokój Dawidowi, część "sprzetu" Dawidowego przeniesie sie do jego pokoju... teraz mamy wszystko w pokoju głownym, i jest mi bardzo ciasno. Mamy tu mała mebloscianke z miejscem na telewizor, mamy wysoki regał na rzeczy Dawida z czego z pierwszych trzech polek korzysta on, z dwoch wyzszych korzystam ja, mamy regał narożny, potem jeszcze jego stolik z krzesełkiem, mała szafke, kacik ksiazkowy Dawidowy, dwa male fotele z ława i łozko do spania dla nas... najwiecej miejsca jest posrodku pokoju, wszystkie boki zapelnione. Jest ciasno, wszedzie gdzies cos lezy, do tego gdy mam rozlozony jeszcze stojak na prania ( a prania po dwoch tygodniach jest full, mimo ze czesc i tak prałam u mamy) no to nie ma juz miesca wogole. I ta "ciasnota" przeszkadza mi najbardziej, gdy pomysle o "uporzadkowanym" otoczeniu dla Dawida, o schludnym, przejrzystym pomieszczeniu... o pozytywnych stronach tego. .. Brakuje nam jeszcze dobrych rozwiazan w paru sprawach.
Weźmy np. takie klocki:
mamy je w plastikowych wiekszych pudelkach, stoja na podlodze z braku szafki kolo stolika ... do tej pory byly dwa, po swietach sa trzy, bo jeszcze z malymi klockami lego i dzis np. Dawid chcac sie dostac do okna,... a chciał kilka razy .. wchodzil w te pudelka , tracał noga tak ze wszystko sie wysypywało... ROZGARDIASZ POSPOLITUS DOSLOWNIE!!!! Ile ja sie dzisiaj tych klockow nasprzatalam.. i nie robil tego specjalnie... a ja doszlam do wniosku ze to sie dzieje ( ten bałagan) dlatego, ze one sa z złym miejscu ( co ze mnie za matka...) gdyby były w pudełkach w regale typu ikea nie lezalyby na podlodze.
Rzecz kolejna - Nazbieralo nam sie pare malych, wiekszych aut.. nie mamy dla nich miejsca, jeden jest tu , drugi tam - dochodzi do mnie informacja ze trzeba by garaz wykombinowac...jakis znowu szysty na miare pod auta... Załamuje mnie fakt, ze mamy w domu nie tak jak bym chciała, nie mamy rzeczy, ktore juz dawno powinnam zrobic. To jest taki raczej dół.
Ale uwaga -  nie spoczne, dopoki tej sytuacji nie polepsze! Koniec i kropka!
Postanowienia - o jest ich duzo ,,,
Plan na jutro -
1) przekonac meza, ze garaz dla aut dziecka, by parkował auta w jednym miejscu jest NIEZBEDNY, i ze nie moze czekac i czekac. Zabrac sie do jego wykonania.
2) ogarnac wreszcie ten rozgardiasz ...
Plan na nastepne dni-
1) Dokonczyc rozpoczete rzeczy - pomoce dla Dawida -jak najszybciej max. 3 tygodnie!
Plan na nastepne miesiace-
1)pokombinowac i znalezc srodki na pare chociaz mebelkow do pokoju Dawida, urzadzic mu pokoj.
Postanowienie na caly rok-
1) ograniczyc cukier bialy tylko do wypiekow, slodzic cukrem trzcinowym i innymi, zdrowszymi w mniejszych ilosciach
2)zakupic ( tu niestety finanse porzadza) materialy do czytania met. sylabowa

Do mamy Leonka

Do mamy Leonka: czy twoj blog jest od jakiegos czasu zastrzeżony? Minely trzy miesiace i nie widzialam nowych wpisów, w koncu dzisiaj pomyslalam, ze wejde do ciebie a tu wyskoczyla mi informacja, ze blog tylko dla zaproszonych czytelników....  A pisze do Ciebie na moim blogu, bo jeszcze niedawno pisałas , ze czytujesz co u nas.
Pozdrawiam i w głowe zachodze co slychac u juz duzego chlopca Leosia :)

środa, 2 stycznia 2013

Swięta i drugie urodziny mojego dzieciaka

Ponieważ az do niedzieli jesteśmy jeszcze u dziadków i po powrocie do domu, z kilka dni potrwa zanim wpadniemy w nasz stary rytm nadrabiam wprawdzie bez zdjec ( choc tych narobiły ciocie Dawida bardzo duzo) w temacie światecznym :)
Rodzinnie:

Jak było? Lepiej niż w zeszłym roku. Sprawe urodzin udalo sie rozwiazac bardzo dobrze, bym rzekla, bo posiedzielismy z goscmi juz w niedziele 23.12 . Dzien pozniej moja mama z ciociami mogly znowu bez przeszkod robic cos w kuchni a ja zajelam sie sprzataniem domu. Ciezko jest robic impreze u "kogos" w domu, nawet jesli te ktos to rodzice , szczegolnie ze Swieta tuz tuz i jest i tak duzo do zrobienia w kuchni. Nie moge tu nie napisac, ze tym bardziej sie ciesze, ze to byly ostatnie imprezy u "kogos" a trzecie urodziny Dawid spedzi we własnym domu. Nareszcie po 6 latach ... ciezkiej pracy, wyrzeczen i pobytu za granica widac koniec. Nie, nie, jeszcze nie wracamy do Polski, nie mozemy tak od razu z pusta kieszenia i bez pracy zladowac tutaj, przed nami jeszcze 9,5 roku splacania kredytu, ale poradzimy sobie. Gleboko oddycham, bo wlasnie wpuszczamy na "budowe" ostatnich fachowcow - płytkarza i regipsiarzy a cala reszte zrobimy juz sami. A bylo ciezko, nie obylo sie bez opoznien, sam płytkarz przychodzi do nas juz od listopada .... ale temat budowy domu to temat na osobny blog ... brr

W Wigilie do 19 bylismy z moimi rodzicami, potem zapakowalismy sie i na nocleg pjechalismy do tesciów. Dawid poszedl o 22 spac, my o 24 , potem Dawid przebudzil sie o 4.30 a ze miejsce do spania bylo mu nieznane, sam znowu nie zasnal, wzielam go do naszego łóżka i tak pospalismy do 6.30 ---...... troche go prztrzymalismy jeszcze w łożku i dzien nalezalo zaczac. Nowe mijesce - taki sen. Dla odmiany w Sylwestra Dawid rowniez poszedl spac o 22 , w nocy fejerwerki go nie zbudzily i spał ... uwaga do 9.20 dnia nastepnego - a dziadek sie smiał do niego ze tak długo :)))

W poludnie pierwszego dnia Swiat zjechalismy znowu do moich rodziców i ja osobiscie odpoczywalam po nocy, i wczesnej pobudce. W drugi dzien swiat odwiedzilismy ciocie meza, ktore juz dawno na nas ( czytaj na Dawida) czekaly a w ciagu roku gdy jest sie za granica i do tego wykancza sie swoj dom, czasu jak na lekarstwo.

Sylwester w domu. Ale tak mamy juz od lat 6, kiedy to jestesmy malzenstwem, zreszta wczesniej tez zawsze w domu.



Edukacyjnie: Czyli co prezenty wniosa w zycie Dawida?

Dawid na urodziny dostał:
memo zwierzaki Granna , i zestaw roznych pisadeł - pisaki, kredki zwykle i bambino, farbki, plasteline, cos do ubrania, zestaw malych autek roznych.
Od Mikołaja dostał:
klocki lego farma ( hit, bawi sie codziennie i dlugo, kilka razy dziennie),
baka do nakrecania,
 i ... jeszcze jeden taki prezent , o którym wolalabym zapomniec .... plastikowy zółty pies, na kartonie nazwa jednego z super- hipo marketu .. i co ten pies robi.. zgadnijcie... szczeka. Jak go sie nacisnie przy ogonie, to wygrywa melodie szczekania. NO SUPER!!!!!!!!!!Brawo dla producenta, i dla Mikołaja. Nie musze dodawac, ze na kartonie bylo piekne zdanie "rozwija zmysly i wyobraźnie dziecka" ..Co moj Dawid moze sie nauczyc od takiego psa, co z nim, robic? Ok. jak dorobimy z mezem mu sznurek, to bedzie go mogl ciagac, ale cos do ciagania juz ma. A orginalnie nawet sznurka nie bylo... Powiem szczerze, ze pies stoi tutaj u dziadkow, nie jest przez malego wogole ruszany poki co, mimo ze nawet z dwa razy go "uruchamiałam' zachecajac do zabawy.. i mysle ze po kilku dniach u nas w domu po prostu go ... zabiore. I pomyslec, ze to dał Mikolaj ktory ma juz dwojke dzieci .. hmmm....
O wiele wiekszej zabawy dostarcza prawdziwy pies dziadkow, ktory polize , poucieka, da sie poglaskac.

Przed Swietami doszly do mnie zamowione cylindry. Dawid ma jeden blok, ale z caloscia zaczniemy pracowac juz u siebie.
A ja , mimo ze u dziadkow, to troche nawet "pracuje", ( co jest zwiazane z szyciem - to pomaga mi mama) ale co wypracuje to pokaze jak zrobie, powiem tylko ze robie rzeczy dostarczajace roznych doznan w dotyku.