Jestem mamą Dawida i Adasia. 24.12.2010 i 24.09.2014 to dni, w których kolejno zmieniali moje życie - najpierw Dawid, przewrócił je o 180 stopni, potem Adaś je dopełnił.

piątek, 20 grudnia 2013

Przed Świętami ...

Zdecydowanie jeśli nie pisze się na bieżąco, jeszcze trudniej sie zmoblilizować i potem do tego zabrać, bo tyle się nazbierało. Pozostaje tylko ogólny skrót.
Zapoznaliśmy się z rozkładem dnia, gdy mama i tata idą do pracy. Podziwiam mamy idące do pracy na 8 godzin pięc razy w tygodniu, oj podziwiam. Nie jest to niemożliwe, ale wymaga jeszcze lepszej organizacji i nie oszukujmy się - poświęcenia czegoś. Nie można miec wszytskiego, nie można mówić, że pracuje sie po osiem godzin i jeszcze starcza na wszystko czasu, czasu na bycie z dzieckiem.
Mam na szczęście taką prace, i to szczęście, ze takiego pracodawcę, ze mogłam sama sobie ustalić ile godzin i ile dni chce pracować. Ostatnie 4 miesiące były to 4 dni w tygodniu od 9 do 12. Dzień jednak zaczynał mi się już o 06.30. Wstawanie, szykowanie śniadania, sobie śniadania do pracy, pobudka Dawida, dowóz małego do Tagesmutter i akurat o 8.45 lądowałam w pracy. W domu byliśmy po 13stej, akurat na spanie Dawida. Cztery razy w tygodniu...
Daliśmy radę, w tym czasie Dawid jednak zachorował. Zaczęło się od przeziębienia, skończyło na nieprawidłowym wyniku moczu i antybiotyku. Generalnie nie szedł wtedy dwa tygodnie do Tagesmutter ... wprawdzie nie musiałam rezygnować z pracy, bo ciocia z nim została, ale to dało mi trochę do myslenia, bo od stycznia ciocia juz nie bedzie mogła zostać w razie potrzeby ...
Do myślenia, ze to duże obciążenie nie móc pojsc do pracy, i gdyby to się powtarzało to pewnie szefostwo nie byloby zachwycone. Wprowadziłam więc mała zmianę w porozumieniu z szefowa, i od stycznia pracować bede, ale 3 dni, za to godzine dłuzej. Finansowo na jedno wyjdzie. Ale co dwa dni w domu to nie jeden : ) a co najważniejsze, w przypadku choroby małego "odpadnę" tylko na 3 dni. Zawsze to mniejszy kłopot.
Mowa, mowa ... na przełomie listopada / grudnia ruszyło do przodu. I dobrze. Aczkolwiek póki bedziemy tu w Niemczech, czeka nas nielada wyzwanie - opanowywać dwa jezyki ... masakra ... i o tym będzie osobno...

ŚWIĄTECZNIE:
Mamy kalendarz adwentowy. Jak dobrze, ze go zrobiłam / zrobliliśmy !!! Nie wyobrażam sobie, ze mogłoby go nie byc! Dziecko tak długo oczekuje na to Boże Narodzenie a kalendarz pomaga ... oj pomaga.
Nasz miał na celu pokazać upływ czasu. I zadanie swoje spełnił znakomicie. Wisi wysoko nad regałami. Dawid podsumowywuje - było dużo dni, teraz jest już mało dni do świąt. Teraz, gdy kieszonek jest mało to sobie je liczymy.
Kalendarz robiliśmy razem. Ja przygotowałam materiały, Dawid naklejał ozdoby. Potem wspólnie wieszaliśmy go na sznurku. Dawid podawał kieszonki ( wtedy jeszcze puste) i klamerki.
Zdjęcie zrobiłam dopiero teraz, gdy więcej pustych miejsc niz kieszonek, ale na początku był piękny :)


Puste miejsce zapełniamy pracami Dawid. Udało nam się wykonać bałwana z płatków kosmetycznych i padający śnieg - tu Dawid najbardziej skoncentrował sie na zamalowaniu kartki na niebiesko.


Było pieczenie pierników. Ciągle jeszcze nie wszystkie polukrowane ...Musimy nadrobić w weekend.

Było pisanie listu do Gwiazdora. I niespodzianka, ze nastepnego dnia nie ma go na parapecie.

Było ubieranie naszej małej choinki.

Co Dawid dostanie pod choinką? Od nas mozaikę Quercetti ( czy jakoś tak podobnie, firma włoska). Miał kontakt z taka u Tagesmutter tylko, ze 2+ i miała wzięcie przez prawie rok. Dlatego zdecydowałam sie na ta: http://rik-zabawki.pl/ukladanka-quercetti-fantacolor-transparent-100-el-4-0652.html
Jakoś nie znalazłam niczego co było by 3+, myśle, ze i z nią bedziemy się dobrze bawic. Bedą też 3 książki po niemiecku.
Na urodziny Dawid dostanie od nas zjeżdżalnie kuleczek. Do zakupu przemówiło do mnie to, że zjeżdżalnie te trzeba zbudowac - a więc pokombinować co i jak i to, ze Dawid uwielbia wszelkie małe kulki, nawet gdy nie zjeżdżają :) Dostanie to:
http://rik-zabawki.pl/marble-run-zjezdzalnia-kul-80-el-6538.html
W Polsce czeka na mnie jeszcze Logico Primo, zamówione dawno, ale jeszcze nie miałam okazji obejrzec. Bedzie albo pod choinkę, albo na urodziny.
Poza tym, będzie wymarzona ciuchcia :) to juz nie od nas.

Co robimy w wolnym czasie, póki jeszcze nie jesteśmy w Polsce? Zdecydowanie rozwiązujemy labirynty :) Dodaję coraz więcej zadań i jestem zaskoczona, ze Dawid chce więcej i więcej ... i sprawia mu to frajdę.

wtorek, 29 października 2013

Jak mowę Dawidową rozwijamy i co ma popcorn do cylindrów ?

Działamy w październiku przede wszystkim skupiając się na wytycznych logopedy. Mamy więc sekwencje, czasowniki i grę rozwijającą zmysł słuchu. Wykorzystujemy pozycje polecone przez logopede, a wiec te:

Część z czasownikami. Bo są jeszcze rzeczowniki.



Niedroga, koło 30 zł, gra na rozróżnianie dźwieków. Moge polecic. Oboje ją lubimy.

 
A to już historia z popcornem. Dawid oglądał bajke o Donaldzie i wiewiórkach, odcinek z popcornem. Zapytany, czy też chciałby zrobić popcorn, odpowiedział, tak! Kupiłam więc kukurydzę i juz na etapie wsypywania jej do garnka i oczekiwania na białe kulki sama kukurydza i jej przesypywanie były ciekawsze. Więc dostał jej wiecej na swoją półke. Blok od cylindrów idealnie podpasował, bo zapełniać dziury ziarenkami. Dodatkowo z lejkiem, by nic rozsypało sie. Generalnie Dawid z kukurydzą spędził bardzo dużo czasu, nie tylko z blokiem od cylindórw, ale również z innymi pojemnikami. Tak dużo, że kolejny raz do nas dotarło, ze nie zawsze do szczescia potrzebne sa kolorowe drogie zabawki.

 
PS. Co do zabawek - Dawid został szcześliwym posiadaczem małej reklamówki używanych resoraków. Sąsiedzi podarowali po wnuku. My mieliśmy takich aut może z 3, 4. Teraz mamy ich lekko 30 :) A Dawid ustawia je kolejno w szeregu codziennie od nowa. Czasem czegoś zakupu się nie planuje, od rodziny nie dostanie a tu proszę. Resoraki i tak są :)

poniedziałek, 7 października 2013

Wizyta u logopedy

Dawid stosunkowo mniej mówi, niż opisują to normy. Długo zwalałam to na to, że jednocześnie radzi sobie z dwoma językami. Że pół dnia obcuje z niemieckim, pół z polskim. Ale gdzieś tam był niepokój, że może przyczyna jest inna i że czekanie i czekanie na ten "boom" jest bezsensu bo nigdy nie nastapi. Poczatkowa miałam czekam do dokladnie trzecich urodzin i skonsultować to z logopeda.
Okazja nadarzyła sie wczesniej, mielismy długi weekend w Polsce, z okazji święta w Niemczech i umowiłam nas na wizyte.

Wizyta bardzo w porzadku. Pani zbadała jego motoryke mała, duza , zdolnosc wykonywania polecen a na koncu nawet mogla posłuchac jak Dawid wypowiada poszczegolne slowa, bo robil to chetnie gdy pokazywala mu obrazki.

Wszystko jest w porzadku, a opóźnienie może byc spowodowane jednak obcowaniem z dwoma językami. Co  nie znaczy, ze mamy czekac :) i czekac.

Oto własnie pytałam logopede - czy mamy jeszcze jakis zapas czasu, by zaczac sie niepokoic.

Logopeda powiedziała tak - nie ma na co czekac, skoro dziecku mozna pomoc juz teraz :))))

Dostałam wskazówki, jak pracowac z Dawidem, co robic teraz w szczegolnosci.
Dowiedziałam się, jak ważne są sekwencje dla rozwoju mowy, kategoryzacja i generalnie ćwiczenie lewej półkuli, bo to ona jest odpowiedzialna za rozwoj mowy.

Tu zapytałam siła rzeczy - a Doman? szybkie pokazywanie kart, stymulacja prawej półkuli? jak to ma sie do tego? A pani logopeda - "to jest obraz .... a dziecko jest w dzisiejszych czasach przesycone obrazem...." Rozmowa potoczyła sie dalej, a logopeda powiedziała, ze co do nauki czytania jest jak najbardziej za metoda p. Cieszynskiej.

Generalnie ciesze sie, ze na wizycie bylismy. Do grudnia bede pracowac z Dawidem według zalecen logopedy. A w grudniu, gdy nie bedzie widac postepu zrobimy wizyte kontrolna.

środa, 11 września 2013

Ostatni tydzień w całości spędzony z mama

To już ostatni taki tydzień, jak za dawnych czasów, mama w domu, Dawid w domu - tylko my we dwoje. Jest pięknie, a nawet jak się zdarzaja zgrzyty, to szybko mijają, bo szkoda tracic czasu, cennego czasu we dwojkę. To jeden z takich tygodni, które pamięta się na długo, długo. Jedyny, niepowtarzalny, ostatni w najbliższym czasie!

Czas spędzamy bardzo intensywnie, wychodzimy na plac zabaw, na boisko z piłką nożną i na jazdę rowerkiem. Ruch musi byc ! Mimo, iż przez cały tydzień musimy spogladać w niebo, czy czasem nie złapie nas deszcz :) Ale dużo czasu spędzamy na dworze.

A w domu między innymi:

- transfer wody za pomocą pipety. Zajęcie, które wciągnęło Dawida bardzo... i o dziwo, poradził sobie z tym zadaniem od razu dobrze, wody utraconej po drodze naprawde nie bylo wiele.




-wspólne robienie ciasteczek





- klejenie liści jesiennych (zadanie przygotowalam juz rok temu, jesienią, i się doczekało, pomysł zaczerpnięty chyba z jakiegoś bloga zagranicznego)



- oraz rzeczy podyktowane życiem. Dawid wspólnie z tata obserwował w ogrodzie babci wsród krzewów "rasowe" pająki, tata pokazywał mu jak pająk zawija muche itd. namiastka tego w domu i z rzeczy ktore mieliśmy:

Dawid robi pajęczynę a potem wrzuca do niej pająka





A te oto stwory kosztowały mnie okolo 5 złotych. Nie mogłam ich nie wziąść :)



Dokończona sprawa

To co zaczęlismy latem, udało nam się zakończyć przed późną jesienią i zimą. Mowa o odpieluchowaniu - czas przepierek ręcznych spodenek i majtek ponoszonych do nastepnego siku sie skonczyl. Wpadki zdarzają sie bardzo bardzo rzadko, i wynikaja juz tylko ze spoźnialstwa. A nie z niewiedzy, jakiegos buntu itd. Na codzien towarzyszy nam juz kontrolowane , ze świadomością używanie nocnika. Pieluche zakładamy juz tylko na noc i tak sobie myślę, ze jeszcze przez jakiś czas.

* To trzeba odnotować - Dawid 33 miesiące - odpieluchowany- a myślałam, oceniając po początkach, że się nie uda, bo trwało i trwało i trwało.

czwartek, 29 sierpnia 2013

Piosenki, piosenki :)

Mimo nadchdzacych zmian i tak nie moge nie pociagnac tematu, ktory zaskoczy w 100%.

Zauważyłam, że Dawid chetnie podspiewuje piosenki z bajek, czyli na przykład te od Boba Budowniczego czy z Klubu Przyjaciół Myszki Miki. Tylko że mało mi chlopak ciagle gada, wiec spiewa tylko to co umie, a ja - mama gapa nawet nie moge pociagnac dalej, bo nie znam słow, mimo iż jak sie slyszy piosenke, to wydaje sie ze ja sie zna.

Biore sie do pracy wiec za  te dwie piosenki. Na pierwszy rzut - wydrukowac  teksty :) hehe i nauczyc sie ich :)

Urlop. Nowy dom. Nadchodząca jesień i praca.

Sierpień minąl jak błyskawica. Dwa tygodnie bylismy w Polsce, z tego tydzień nad polskim morzem. Pogoda dopisała, nie padalo.
Chodzilismy brzegiem morza, Dawid kopał z tata dziury i targał do nich namietnie wodę z morza. Zaliczylismy typowe atrakcje typu smażona ryba, karuzela, plac zabaw przy ośrodku, pizza.
Dawidowi się podobało, mógł dodać do swojego słownika słowo "morze".

Z gadżetów, zabawek Dawid dostał jedynie statek, widoczny na zdjeciu, którym bawił sie potem również i  na plazy i gre z wedką do lowienia rybek. Jakoś nic wiecej nie rzuciło sie nam w oczy, Dawidowi zreszta tez :)



Drugi tydzień pobytu w Polsce minął nam juz w naszym wybudowanym domku. Jeszcze troche jak na placu budowy ( nie mamy drzwi w środku tylko powiesiłam zasłony, i schodów na górę - mamy drabine, i nie mamy wykończonej góry, dużo jeszcze nie mamy ... ale pomieszkiwac, urlopować lub weekendowac jak w naszym przypadku juz idzie). Było więc super już choćby dlatego, że u siebie, że nie w gościnnym pokoju rodziców. I że teraz bedzie z każdym pobytem w domku coraz lepiej, bo stopniowo bedziemy sie wyposażać.
Dom na wsi to i takie wiejskie atrakcje. Duzo się nastałam przy płocie, bo Dawid namiętnie ogladał jeżdżące traktory. Sąsiad ma całe wyposażenie "rolne" a w ostatni weekend zwoził slome ? siano ? z pola wiec działo się działo. Do tego ognisko, smażenie kiełbasek, łowienie rybek z rzeki ( udało sie złowic jedna :) ) i odwiedziny babci i dziadka i jej zwierzaków - świń, kur, kaczek, i królików. Nudno nie było.

Przed nami znowu kolejna jesień i znowu inna od tej poprzedniej, gdy oddawałam Dawida do Tagesmutter. Teraz do tego dojdzie moja praca, w godzinach pobytu Dawida u opiekunki. A ja odchodzę od mysli, jak ja sobie poradzę, z czegoś bede musiala zrezygnować, niekiedy przyspieszyc tempa. Do tej pory gdy Dawid był w "przedszkolu" gotowałam, sprzatałam, szykowałam mu jakies zajecia na popoludnia. Teraz mnie w domu nie bedzie. Wiec kiedy bede gotowac, sprzatac, prac  i szykowac mu jakies zajecia? Wiem, wiem, chyba w nocy ... To kiedy bede spac?

Jeszcze mamy dwa tygodnie oddechu, bo Tagesmutter teraz bierze urlop, a potem już do pracy!

Skoro juz czuje, ze czasu na "przygotowania zajec" dla Dawida bedzie mniej, zaczynam myslec, jak dalej mu podsuwać fajne rzeczy, bez dlugich faz przygotowań. Wynika z tego, ze bede musiala zrezygnowac z robienia jakichkolwiek kart pracy, dopasowywanek itd.czyli z zajęc twórczych własnych, które tak czesto sa najlepsze .... bo dopasowane do dziecka :( ale zajmuja najwiecej czasu ...

Skupimy sie na:
- czytanie
- liczenie
- ćw. praktyczne
- prace plastyczne - tu mam nadzieje, nadchodzacy czas przyniesie wielkie zmiany i nadejdzie czas wiekszego zaangazowania, swiadomej pracy itd.
- i na tym co mamy juz w domu.
- i na zabawie zabawkami po prostu ( powiększa sie u Dawida brygada Boba Budowniczego, i ostatnio nia bawi sie najchetniej)


wtorek, 16 lipca 2013

Zapiski o tym, co u nas ostatnio. Zeby nie uciekło w niepamięć.

Ostatnio babcia miała urodziny. Ćwiczyliśmy 100 lat i Dawid przygotował dla babci kartke.
100 lat to swoja droga pierwsza piosenka, która Dawid chce i potrafi zaśpiewać ( ze wzgledu na to, ze niewiele jeszcze gada), śpiewa więc niektóre słowa po swojemu, ale "100 lat" i niech żyje, żyje "nam" słychac bardzo wyraźnie. Do tego śpiewa jak 100 lat śpiewać przystało, głośno i przeciągając ze mna niektóre wyrazy. Wczoraj chyba z 5 razy sobie tak głośno pośpiewaliśmy przy otwratym oknie, ciekawe co na to sądziedzi :)
Dawid robi kartkę:

 
Grunt, to dokładnie zamazać stopę :) Mama "sam" - rzecz jasna!


Potem były ręce, a potem wyszedł nam z tego motyl, na zdjeciu jeszcze bez oczu :)
 
A takie ciasto upiekła moja siostra na urodziny babci :)
Pyszne! To czekoladowe - to nie biszkopt, tylko istne czekoladowe szaleństwo. Nie tylko ja skusiłam sie na drugi kawałek:)
 


Pycha! Może mi jeszcze raz upiecze, moja siostra kochana :)

czwartek, 11 lipca 2013

Karty z "Odgłosów przyrody" nie tylko do słuchania, ale i do czytania :)

Dokonaliśmy małej modyfikacji kart z pozycji "Odgłosy przyrody", tak, żeby nie tylko słuchać i oglądać obrazki ale i czytać. Tak sobie pomyślałam, ze tyle kart, tyle obrazków równa sie tyle !!! słów.

I z kart zrobiła się nam książeczka, która w każdej chwili jednak znowu można rozłożyc na cześci drobne i porozkładać na dywanie i słuchac :)

Od góry podkleiłam do karty jeszcze jeden kawałek twardszej kartki, tak, żeby nam sie nie gięła. A na to ponaklejałam wydrukowane słowa. W sumie do 80 % kart.




środa, 10 lipca 2013

Kto nauczy czytania jak nie mama? I nasze nowe nabytki.

Ostatnio doszłam do kolejnych już wniosków. Że tak naprawdę czytać nauczyć można się z mama i bazując na domowych materiałach, które po prostu najbardziej zaciekawiaja i są robione pod zainteresowania dziecka. I tak u nas też zmierza to w tym kierunku. Mama poczytała o Domanie, poczytała o metodzie sylabowej i teraz tworzy "miksy" wszelakie dla swojego dziecka. Kieruję się tylko jedna najważniejsza zasada - czytanie ma być przyjemne i wplecione w zabawę albo pomiedzy zabawą.

Co robimy?

1. czytamy książeczkę p. Cieszyńskiej  (ciągle jeszcze jesteśmy na nr. 4)

2. robię Dawidowi krótkie pokazy sylab na kartach na zasadzie Domana

3. używamy sylab do zabawy. Zauważyłam, że Dawida interesują zabawy, gdzie zwykłe nawet sylabki trzeba np. zaprowadzić do domu i tak oto powstał dom, gdzie w oknach czekają na swoje dzieci rodzice. Dzieci wracają z placu zabaw ( kartonik) do domu i muszą do niego same trafić. Gdy zdarzają się pomyłki, rodzic przedstawia sie : "Jestem mama ME, a ty widzę nazywasz sie PU" albo żeby Dawid powiedział nazwę "Cześć dziecko kochane. Powiedz mi jak sie nazywasz a zaprowadzę cie do twojego domku" itd. Gdy sylabka dotrze prawidłowo do domu, jest witana przez rodziców. Dawid to lubi, a ja mam nastepny pomysł, zeby zaprowadzać auta do garażu ( auto "me" do garazu z nazwą" me" itd.). Myslę, ze takie zabawy przynoszą najwiecej korzysci, bo sekwencje moga byc wielokrotnie powtarzane i nie ma nudy :)

 
 
Chociaż zagadki Smoka Obiboka są dla dzieci starszych, my zacząc postanowiliśmy już teraz. Dawid zna chyba wszystkie przedmioty, o których mowa w zagadkach, ale z nazwy czy obrazka. Dzięki zagadkom mozna poszerzyc swoja wiedzę, np. o to że jajko może byc na twardo i na miękko. Wybieram dla Dawida zagadki, których słowa potrafi wypowiedziec, czyli jezeli zgadnie to bez problemu odpowie, codziennie max. 3 zagadki. Już na samym wstępie mój dwulatek dowiedział się, co to jest zagadka :) hehe bo zagadek jeszcze nikt mu nie zadawał. Wielkim plusem jest wielka ilość (ponad 100) tych zagadek. Myślę, ze bedziemy z nich długo korzystac. Do gry sa dołaczone żetony, które też można wykorzystac do różnych ćwiczeń.
 



 
 
Kolejna książeczka w użytku trafiona: "Akademia dwulatka" ale uwaga -  wyd. SBM, bo są różne Akademie, niektóre brrrr. Ta pozycja patrzac na cene jest ok ( na okładce mamy 3,99 zł) a jest 80 naklejek, z czego moze 20 pasuje do ksiazeczki, z reszta można sie bawic w dowolny sposob. A i zadania są fajne, to naklej, to opowiedz, to połącz a to dorysuj.
 
 
Przykładowe zadania:
 

 
 
Do tej pory jeszcze niczego nie słuchaliśmy, oprócz piosenek rzecz jasna. Nie słychalismy, bo nie mieliśmy. Zawsze cos stawało na drodze, zeby sie na coś zdecydować. Wreszcie zamówiłam i słuchamy od poniedziałku. Przed kąpielą czytamy wspólnie, po kapieli słuchamy.
 

 
 
 
Dobranocki trafiły do nas, dlatego, że czyta je Anna Dymna. I jest ich bardzo dużo. Nie wiem czy nie za dużo, a każda trwa okolo 5, 6 min. Na poczatek to w sumie dobrze. Słuchamy jedną bajkę a potem opowiadamy, co sie wydarzyło. Sluchanie Dawida - bezcenne! Leży na łóżku i ani drgnie, bo szybko wyczuł, ze jak sie bedzie wierzgał to nie usłyszy i nie zrozumie. To inne słuchanie, niz słuchanie mamy, która zrobi przerwe, pokaze na obrazki itd. A jak sie bajka konczy, to krzyczy, ze chce jeszcze! Czyli podoba sie :)
Będziemy poszerzać nasz zbiór audioksiążek :)


czwartek, 4 lipca 2013

Odpieluchowanie

Odpieluchowanie ... to bardzo trudna sprawa i dla dziecka i dla mamy. Zazdroszczę tym, co przeszli to lekko i przyjemnie, jesli sie wogole da.

Dawid wie o co chodzi, udaje mu sie  juz teraz złapać większość siusiu na nocnik, ale trenujemy juz 3 tydzien. Dawid wie, ale nie zawsze jeszcze zdąży, nie zawsze pomyśli. Nie zawsze ja przypomne. Wiadomo, potrzeba czasu.

Co nie zmienia faktu, ze dla mamy to oznacza większą ilośc dziennie przebieran i lekkich przepierek i płukań obsiusianej bielizny oraz zapewnienia odpowiedniej ilości suchej garderoby. Ostatnimy czasy więc o wiele wiecej przepłukuje i przepieram, pytam Dawida czy nie chce mu sie siusiu -  niż robię  inne rzeczy. 

Najgorsze jest dla mnie powstrzymywanie sie po 3 tygodniach nauki (czyli chodzenia bez pieluchy w dzien, a zakładanie jej tylko na spanie) od komentarzy ... typu : "ile mozna tłumaczyc?", "no co ty zrobiłeś znowu" itd. Wiem, ze one nic nie pomogą i zagryzam usta, i nie mowie nic, próbujac zachować spokój.

Chyba całe lato przejdzie nam na odpieluchowywaniu. Oby na jesień sztuka ta była juz opanowana, bo jak dojda rajstopki i spodnie, to przepierać bedzie trzeba o wiele wiele wiecej. O nie !!!

Ostatnio nie jest nam lekko - Tagesmutter :(

Ostatnio nie pisalam, chyba specjalnie, zeby nie pisac o rzeczach, ktore mi sie nie podobaja, i o rzeczach niefajnych generalnie....
Tylko, ze dzis - nie rozpłakał sie tylko Dawid - lecz i ja w duchu i ściskajac łzy, zeby nie rozplakać sie jadac rowerem.

Ci którzy czytaja, wiedza ze oddanie Dawida do Tagesmutter nie było dla nas łatwe - raz, ze Dawid nie miał dwoch lat, dwa , ze nowa obca osoba, trzy, że jezykiem porozumienia bedzie niemiecki.

Dalismy rade, przyzwyczailismy sie. Dawid przez długi czas nawet nie zachlipnał, gdy ja dawalam mu buziaka na pożeganie i wychodzilam. Ostatnimi czasy .... przez "male nowosci " Tagesmutter Dawid nie chce sie puscic mojej nogi, gdy wychodze po prostu ryczy!!!

A co to za nowosci. Niby same pozytywy, ale wszystko naraz ... w srode odwiedza ich jakas pani od muzyki, przychodzi w srodku dnia, wiec Dawid rano zegna sie ze mna ok. Potem wiem od Tagesmutter, ze (zajecia trwaja 30 min.) przez 20 min, siedzi na kolanach u Tagesmutter, a tylko dwojka pozostalych dzieci bierze udzial w tym co proponuje ta Pani. A dlaczego Dawid jest taki? Bo my muzyke w domu mamy "dobrowolna" czyli Dawid zawsze "tanczy" jak chce, to sie pokreci w kolko, to poklaszcze itd. nie jest przyzwyczajony "tanczyc" tak jak jakas Pani tego od niego chce czyli np. "teraz skaczemy a teraz klaszczemy" w dodatku po niemiecku, słownictwa ktorego on nie zna, bo obeznal sie tylko ze słowinictwem, potrzebym na codzien uzywanym przez Tagesmutter.

Do tej pory byly dwie lekcje !!! Zobaczymy jak pojdzie dalej, wierze, ze z czasem i Dawid przy madrym podejsciu tej Pani właczy sie do zabawy.  A jesli Pani sie nie uda ... to moze nigdy sie nie właczy? I na zawsze pozostanie u niego niechcec do wspolnej zabawy i wyrazania muzyki? Ratunku!!!!Co o tym sadzicie? Wiem, ze w przedszkolu sa tez zajecia dodatkowe i wiem, ze sa obce osoby... ale gadaja w jezyku ojczystym...

Druga "nowosc" to czytanie na głos tez 30 min, jakiejs ksiazki. Super sprawa, jasne, tylko ze czyta tata dziewczynki, ktora do Tagesmuttter przychodzi. A wiec trzeci chlopak jest u siebie w domu, bo Tagesmutter to jego mama, dziewczynka ma kolo siebie tate !!!! ktory czyta  a moj Dawid NIE JEST U SIEBIE, JEGO MAMA NIE CZYTA TYLKO WYCHODZI A ON ZOSTAJE SAM. Pana nie zna!


GENERALNIE JEST TO TAK ODMIENNE OD ZASAD MONTESSORI, O KTORYCH SIE TYLE NACZYTALAM. TU NIE MA WYBORU. PRZYCHODZI TATA DZIEWCZYNKI, BO NIEMIEC I BEDZIE CZYTAL I DZIECI MAJA SLUCHAC A NIE BAWIC SIE NIE ROBIC COS INNEGO!!!

TO NIE POMOJEMU!  Dzis Dawid po prostu ryczał a ja wyszłam... zeby nie przedłuzac itd. Ale czy to dobrze? Czy dobrze, ze dziecko widzi i czuje ze go zostawiam samego? w momencie gdy on nie czuje sie dobrze i pewnie?>????

Intuicja podpowiada mi, ze skoro Dawid do tego pory ladnie sie ze mna zegnal a teraz takj reaguje tto nie jest gotowy, nie jest zachwycony ta nowoscia, tylko pytanie :

zostawic jak jest ? Nie puszczac na to czytanie? Czyli przyprowadzac Dawida o te 30 min, pozniej?

PROSZE RADZCIE COS !!!

piątek, 7 czerwca 2013

Kulki w zakrętkach

Może nie wygląda to wszystko bardzo efektownie, ale czy musi?

 

Dałam Dawidowi 6 zakrętek od słoików z cyframi od 1 do 6 naklejonymi w środku. Pomysł narodził się spontanicznie i na potrzebę chwili. Okazało sie jednak, że zakrętki z kulkami zagościły u nas na dłużej, trafiły do pojemnika i na półkę i są chętnie z niej do zabawy zdejmowane. Należy umieszczac odpowiednia ilość kulek do zakrętek. Potem mozna delikatnie rozkołysać zakrętkę i kulki się w niej "bujają". Dla urozmaicenia napełniamy wszystkie zakretki do pełna, sprawdzajac czy pomieszczą sie wszystkie- ot taka zabawa.

 

Cyfry naklejałam na taśmę przy Dawidzie. Taśma również wzbudziła zainteresowanie, rzecz jasna :)

 

 

Gotowe!

 

 

Kulki, kulki do domu !!!!

 




 

czwartek, 30 maja 2013

Z czym się bawimy, czyli o nowych pomocach i co czytamy

No to może najpierw co czytamy - w dzień wszystko co mamy, na dobranoc coś dłuższego i coś co nas odpręża - i mnie i tate (zazwyczaj przymusowy słuchacz, hehe)  i Dawida.
I tak nowe nabytki okazały sie trafione.



Czytamy Przygody Maksa - bardzo fajne krótkie historie. Ma coś ta książka, albo bohater w sobie - od razu polubiony przez Dawida. Mogę polecić. Maks poznaje świat - przeczytałam sama - też w porządku. Franklin wiadomo, ok. A przygody krowy Balbiny - zobaczymy czy Dawid zaakceptuje na wieczorowe czytanki, czy go wyciszy. Jeszcze nie doszlismy do niej, bo nie dałam D. wszystkich książek na jeden raz.

Nowe nabytki -

używane drewniane puzzle z ilością - dawno już chciałam zakupić, nadarzyła sie okazja. Nie wiem, kto je robił, ale sa fajne.

 
 
Dołączyły do nas brązowe schody :)
 

W dni kiedy pada deszcze korzystamy z domowej piaskownicy. Pomysł zaczerpnięty od mamy Julka. Bomba! Rozkladam tylko kwadratowy duży kawałek materiału, by nie miec piasku wszędzie. Za piasek służy nam kaszka manna. Dawid wyciąga sobie piaskownicę i potrafi spędzić przy niej spory kawałek czasu, jeśli np. za cel weźmie sobie wsypanie całego piasku łyżeczka do butelki to jest co wsypywać, hehe. Do zrobienia piaskownicy użyliśmy drewnianej większej tacy, dno usunelismy i przymontowalismy pleksi.

Piaskownica z naszym sprzętem :

 
Dawid przy piaskownicy, gościnnie w piaskownicy kulki :)
 
 

Tata zrobił Dawidowi ( hmm może lepiej trzeba by było powiedzieć - ciągle robi, bo dokończył do cyfry 5) te oto tabliczki z dzirkami (znacie je - my zamiast kupować gotowe zroblismy je sami):




Tata zrobił też deseczkę do zakładania gumek - narazie robimy bez wzorów, ćwiczymy paluszki nakładajać gumki na kołeczki. Potem można układac gumki kolorami, układać figury geometryczne, rysunki itd. Fajna sprawa. W sklepach sa takie zestawy z mniejsza badz wieksza iloscia kołeczków. My wybraliśmy średnią wersję:



A to już temat podyktowany przez samego małego. Dawid zapałał miłościa do pieniązków. Liczyłby je, układał, pakował do swojego portfela non stop. Teraz troche juz mu przeszło, ale na początku "porywał" każdą napotkana monete z szafy, tak jakby ktoś mu miał mu je zabrać. I tak powstały plansze z pieniedzmi zł i euro, oraz dopasowywanka monet.
W pierwszej wersji chciałam, zeby dopasowywał pawdziwymi monetami - wydawało sie byc ciekawsze, ale było jednak trudne, bo np. grosz, czy dwa są bardzo małe. Skserowałam wiec jeszcze raz kartke, powycinałam monety, zalaminowałam i teraz idzie szybko i sprawnie. Monety sa duze i wyraźne. Na zdjęciu stara wersja:



Plansze powieszone na drzwiach od szafki :)

I jeszcze na koniec - nasz wstęp do labiryntów. Narysowałam drogi, zalaminowałam, ślady pisaka można zetrzeć i używać wielokrotnie. O tak to wyglada:


Prosta wersja:


Wersja trudniejsza na drugiej stronie:





* Dawid 29 miesięcy

wtorek, 21 maja 2013

Zeszyty pracy dla dziecka i z dzieckiem. Wybraliśmy.

Dużo jest zeszycików do pracy z dzieckiem. Osobno dla każdego wieku, dla dwulatka, dla trzylatka i tak dalej, o przeróżnych nazwach. Rok temu interesowałam sie tym tematem, bedąc w wiekszej ksiegarni przegladałam dostępne zeszyciki, by wybrac cos na przyszłość, co nam by odpowiadało. Mimo tych wszystkich podziałow, np. wiekowych nie oczarowało mnie nic. Wydawały mi sie dziwnie krótkie, z mała iloscia zadań, albo ukierunkowanych na tylko jeden rodzaj działania.
W trakcie roku natrafiłam na zeszyty z serii Naucz mnie mamo. I może dlatego mi podpasowały, bo przedziałem wiekowym obejmują dzieci od 3 do 7 lat. Na pierwszy rzut oka - raczej wada, ale niekoniecznie. Zeszycików jest sporo numerów, ale poziom trudnosci rosnie razem ze wzrostem numerów. To znaczy, ze zaczelismy z Dawidem od nr. 1 i nie było tam nic ( poza chyba labiryntem) czego Dawid (2,5 roku) nie mógłby zrobić. Oczywiscie ja przekazywałam mu polecenia, albo czytałam opowiadanko.
W każdym numerze sa omawiane liczenie i litery - i tylko litery dawna metoda (raczej wada) czyli znajdz wsrod grupy wszystkie "a" itd. Ale to tylko jedna strona w zeszycie. Można to zrobić chyba bez szkody dla dziecka, albo odłożyc na później.
Generalnie jestesmy zadowoleni. Zamówiłam pierwsze 5 zeszytów - z archiwum, bez koniecznosci decydowania sie na prenumerate.
I jeszcze jedno - taki dwulatek, trzylatek zeby chetnie pracowac z takim zeszytem musi pokochac ich bohaterów. Bez sympatii do nich chyba nie bedzie sukcesu. Bohaterowie sa ci sami - krokodyl, zyrafa i tygrys i pewnie jeszcze paru innych. Dawid tych pierwszych trzech pokochał i wytworzył pozytywne emocje do nich. Ciagle robimy jeszcze pierwszy zeszyt, te same zadania po 5 czy 6 raz, a jemu ciagle nie nudno, wiec nie dawałam nowego numeru.
A teraz co jest w srodku - fotorelacja-

Nasze pierwsze 5 zeszytów:


 Zeszyt 1 z bliska:



Przykładowe zadania, fajne duże rysunki:


Opowiadanie do przeczytania (chyba jest w każdym zeszycie):


I pytania do niego z naklejkami (naklejki tez pojawiaja sie do innych zadan)


Dawid pierwszy raz łączył coś do pary. Od razu bez problemu. Widać, nie jest z nim tak źle ( martwiłam się, bo gdy dostanie pustka kartke to niewiele jeszcze potem można odczytać). Mamy tyle kolorów, bo za każdym razem gdy robilismy to zadanie, braliśmy inny kolor.
(Zeby urozmaicić - zawsze ze smutkiem mówiłam - oo zobacz, krokodylek jeszcze nie doszedł do swojej mamy, pokażemy mu droge jeszcze raz? Moze wezmiemy inny kolor dzisiaj, zeby zobaczył jeszcze raz droge :)


Dawid lubi łączyć. Szczególnie gdy może pokazać tak np. pieskowi gdzie jest jego buda :)


Jeśli dziecko polubi głównych bohaterów, polecam :) Bardzo dobrze się nam pracuje z tym zeszytem, mimo iz labirynt pozostaje nietkniety, wrócimy do niego poźniej.


* By nie uciekło - pierwszy świadomy rysunek Dawida to ....... ślimak .... rysowany w charakterystyczny sposób - wielkie koło z oczami w środku, rogami na zewnatrz. Każdy wyglada tak samo. Dawid nie zaczął od rysowania ludzi tylko od slimaka :)