Na to pytanie trzeba by sobie odpowiedzieć samemu chociażby z tego powodu, by wiedzieć w jakie pomoce sie wyposażyc. Która droga isc?
My zaczelismy globalnie gdy D. miał rok. Przez pół roku - mogę śmiało powiedzieć- systematycznie pokazywałam Dawidowi plansze z wyrazami. Potem rzadziej, z przerwami, ale jednak przez następne pół roku również. Tak Dawid dobił do drugiich urodzin i zacząl sie zbliżac do wieku, kiedy to można zacząc coś robić metoda sylabowa. Teraz bardzo cięzko byłoby nam systematycznie czytac globalnie, bo zajęć jest mnóstwo i chyba tylko przy posiłkach było by to mozliwe. Mamy przerwe, czy wrocimy do tego? Czas pokaże. Plansze zawsze mozemy wykorzystac jeszcze do ćwiczen ze wzgledu na duze litery.
Jestem jednak za np. opisaniem i obklejeniem wszytskiego co możliwe w domu, tak by dziecko widziało wyrazy - a dlaczego?
Wprawdzie nie pamiętam jak sie sama nauczyłam czytać ( mama nie stosowała żadnych metod :)) ) ale BARDZO DOBRZE PAMIETAM A MAMA TO POTWIERDZA ŻE PIERWSZYM MOIM SAMODZIELNIE PRZECZYTANYM WYRAZEM BYŁ WYRAZ "EWA" KTÓRY TO ZNAJDOWAŁ SIE NA KUCHENCE GAZOWEJ W KUCHNI! Jeden jedyny wyraz w całej kuchni i ja go przeczytałam sama, nie z kartki, nie z książki ale własnie z kuchenki. Nie wiem ile mialam lat, ale do dziś pamietam te sytuacje jak zaskoczyłam mame :) A więc chyba warto opisać przedmioty w domu.
Jeśli chodzi o pomoce dostepne na rynku najpierw zdecydowałam sie kupic zeszyty p. Cieszyńskiej a to tylko ze wzgledu, ze można je kupować osobno i cena wtedy nie jest zabójcza, bo chyba z 8 zł. Pomyslalam, ze zamiast rzucac sie od razu na caly zestaw ( chyba ze 160 zł) lepiej zaczac od dwoch zeszytów i sprawdzić co sie bedzie działo.
Mamy zeszyt pierwszy i trzeci. Drugi ominęłam, bo odgłosy zwierząt czytaliśmy z tego co ja zrobiłam.
Książeczki mamy od poniedziałku i w sumie nie wiem czy zakupimy nastepne, bo muszę widzieć po Dawidzie, ze pomagają mu sie uczyc czytac, a to zauważe dopiero za jakiś czas, jak on sie faktycznie za takie czytanie z przyjemnoscia zabierze.
Teraz siega po nie chetnie, słucha, niektóre rzeczy czyta sam (ale to raczej z pamięci ) i to jest wazne. Sytuacje z książeczek są albo oczywiste i wtedy rodzic w sumie duzo robic nie musi:
albo mniej oczywiste i chyba wtedy zadaniem rodzica jest wymyslenie czegoś co dany obrazek uczyni ciekawym czy śmiesznym :)
A mnie jakoś nie przekonuje metoda sylabowa w tym wieku. Teraz jeszcze nasze dzieciaki są za małe na sylaby, nie stworzą z nich wyrazu...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że nie będę musiała, ale sylaby zostawiam sobie na czas kiedy Oli będzie musiała uczyć się czytać a nie opanuje wszystkiego domanem...
dużo ciekawych rzeczy można przeczytać o czytaniu globalnym i o czytaniu u dzieci jako takim na blogu:
http://www.czytanieglobalne.edu.pl/
Hej, dzięki za stronkę. Przejrzę. No też masz rację, póki co w ksiązeczkach ktore mamy nie ma wyrazów... są tylko sylaby. A i same te ksiażeczki to tez sukcesu nie dadzą, bo widziałam na blogach ile sie mamy dodatkowo musza nagimnastykować i różniastych zabaw z sylabami porobić... można się zarobić ( tyle społglosek z każdą samogłoska...). Ja chyba tak szukam narazie naszej drogi. I czas pokaże w która strone pojdziemy :)
OdpowiedzUsuńDzięki za twoje zdanie, pozdrawiam :)
my tez nie uczymy się sylabowania,
OdpowiedzUsuńw dodatku Janek Domana nie polubił i po kilkunastu próbach z wyrazami pokazywanymi w seriach dałam spokój
sam pyta "co tu napisane" widząc słowa/logo na produktach, zabawkach, meblach, (czyli tak jak Ty kiedyś:) więc oklejanie pewnie zdałoby egzamin, ale jakoś nie mam do tego zapału - no i jak to by wyglądało? chyba że takie karteczki odklejane, ale z kolei przyklejać i zdejmować - dużo zachodu..
więc J. "czyta" słowa z magnesów na lodówce, książeczki z prostymi zdaniami oraz FORTUNA SOK:)
a czasem okazuje się, że sam tez sylabizuje - pewnie powtarzając moją super wyraźną wymowę - FOR-TU-NA! więc chyba sylaby pojął intuicyjnie :)
życzę dużo zabawy przy okazji wspólnego czytania!