21.00 Dzwonek do drzwi. Sasiadka z dołu. Ryzykuje i pytam, czy jestesmy za głośno. Potwierdza, ze tak. Trzy wieczory z rzędu bardzo głośno...Prosi, by być ciszej...
Jak być ciszej z dwulatkiem, który akurat dostaje swoje ostatnie zęby, w dodatku zaniemógł zdrowotnie ( zapalenie ukł. moczowego) a czasami akurat o 20.00 kieruje swoje zainteresowanie na "czerwone belki"... hmm.
Dodam tylko, ze sąsiadka jest matka dwojki dzieci (ale to juz bylo tak dawno, ze musiała biedna wszystko zapomniec) i ze sufity w naszym bloku są bardzo słabe, bo jak mówi mąż, nie maja nawet warstwy betonu, zeby zagłuszał.
I co tu robić?
kurcze no ale co zrobisz z dzieckiem?przecież mu nie zakneblujesz ust...
OdpowiedzUsuńniech się sąsiadka cieszy, że moje dwa tajfuny nie mieszkają nad nią;)
Wiesz, to nawet nie chodzi o hałasy typu okrzyki radości i płacze, a raczej o stukanie. Stukamy, walimy o podłoge... a ona musi wysłuchiwać to wysłuchiwać.
OdpowiedzUsuń