Jestem mamą Dawida i Adasia. 24.12.2010 i 24.09.2014 to dni, w których kolejno zmieniali moje życie - najpierw Dawid, przewrócił je o 180 stopni, potem Adaś je dopełnił.

czwartek, 28 lutego 2013

Zapiski o puzzlach- podsumowanie

Kiedyś na początku nie wiedziałam jak ugryźć ten temat - puzzle. Chyba gdybym nie czytała blogów innych mam, to do dziś nie wpadłabym na pomysł podania Dawidowi puzzli. Ciągle by było za wczesnie. Teraz sama jestem bogatsza w wiedzę, której na początku nie miałam, ale myslę, ze dobrze sobie poradziłam. Stąd dzisiejsze podsumowanie. Może coś podpowie jakiejś mamie np. 12 miesiecznego szkraba, który dopiero będzie zaczynał swoja przygodę z puzzlami.

Największym problemem bylo dla mnie - jakie puzzle mu dac (zeby się podobały i żeby nie było za łatwo/ trudno) i ile tych puzzli.

Dzis Dawid układa puzzle ramkowe 15 elem. sam. I z tak zwanym sensem co najważniejsze.  Jak układa to pracuja u niego równiez rece i buzia - co to znaczy? A to, ze jak ułozy głowe pieska, to szuka mu zaraz brzuch pokazujac i wypowiadajac te nazwe. I tak kolejno. Czyli teraz możemy tylko powiekszac ilosc elementów.

A jaka była droga do tych 15 elementowych?

Były puzzle drewniane wkladane, jednoelementowe  na samiuteński poczatek - o takie:

Oprócz tych trzech mielismy też duze o pojazdach i jeszcze jedne ze zwierzatkami gospodarskimi. Czyli razem pięć. Mysle, ze to ilosc wystarczajaca.

Potem były baby puzzle firmy Trefl. Zakupiliśmy dwa zestawy, zeby nie było nudno. Dzieki nim cwiczylismy ukł. puzzli 2, 3 i 4 elementowych. Mielismy zestaw o pojazdach i zwierzatkach. O takie:

 
Pojazdy dla chłopca:
 
 
Potem przyszedł tylko jeszcze Bob - jeden zakup, w zestawie puzzle 4, 6, 9 i 12 elementowe, ale nie ramkowe. O takie:
 


Ostatnim etapem było już typowe przejście na wiecej elementów i mniejsze puzzle. Bardzo dobrze sprawdziły sie te oto puzzle ramkowe 15 elementów : http://www.mytoys.de/Ravensburger-Puzzle-Bauernhoftiere-auf-der-Wiese-15-Teile/bis-50-Teile/Anzahl-der-Puzzleteile/KID/de-mt.gp.ca03.02.01/2886868

Myślę, że to na nich tak naprawdę D. nauczył się, co to znaczy " ułożyć puzzle" i jak je układać. Jest bardzo zadowolony, gdy mówie mu "ale masz już dużą część obrazka ułożonego" itd. Myślę, że sięgniemy jeszcze po puzzle ramkowe tej firmy z większą ilościa elementów.

 
 


piątek, 15 lutego 2013

O muzyce, o kolorowaniu i innych rzeczach, o których chcę napisać :)

Z ostatnich postanowień już realizujemy z przyjemnością jedno: słuchamy muzyki. Narazie tylko jednego gatunku ( jak dla mnie najprzyjemniejszego) muzyki instrumentalnej płynącej z takiego oto fletu:
 

 
 
Z czasem nasz wybór sie powiększy. Oczywiście oprócz tego mamy też piosenki dziecięce. To nie tak, że teraz będziemy słuchac tylko muzyki w tle i tylko instrumentalnej :) W tym tygodniu słuchamy bardzo dużo. Dawid zostaje w domu, jako, że dziecko Tagesmutter jest chore. Mamy dużo czasu i nigdzie nam sie nie spieszy. Słuchamy sobie i oddajemy sie pracy z ciastoliną. Czas płynie bardzo przyjemnie :) Zazwyczaj pracujemy z tylko kilkoma kolorami, ale wczoraj na stół poszły wszystkie. Zabawa trwała dwa razy dłużej ;) Z ciastolina robimy różne rzeczy - węże, jaja i inne. Niedługo ( jak sie zbiore) podrzucę Dawidowi ciastomate.
A wczoraj wypełnialiśmy foremkę kaczuszki i wozu strażackiego do których mamy puzzle. Sa drewnanie, widac je na stoliku, wzielismy je sobie na wzór, by przy okazji pogadac o kolorach (tak, wiem, ze oryginalnie kaczka jest żółta i jak widać te odwzorowywanie nam nie wyszło całkiem, ale juz kolory wozu Dawid wybrał prawie bezbłędnie).
 
 
A dzis juz tworczość zupełnie własna:
 

Jak widać kaczusia juz wyjeta z foremki, a wóż strażacki również przybrał kolor zieleni z domieszka innych.

Postępy w rysowaniu/ kolorowaniu !!!!!
Te postepy o tyle bardziej ciesza, ze w sumie do tej pory rysunek/ kolorowanka dla D. nie istniały! Pewnego dnia podejrzałam na blogu u Oliwki, że ma kredki w pudełku a nie w kubeczku tak jak my i pomyslalam, ze moze to jest ten hamulec(???), bo kredki przy wyciaganiu jednej wypadały z kubka, kubek sie wywracał itd... i to chyba było to !!!! Wrzuciłam kredki do pudełka a Dawid zabrał sie sam z siebie za ich przegladanie, obracanie w rekach i inne takie. Wczesniej, gdy byly w kubku nie bylo to mozliwe. Automatycznie nastapiło zainteresowanie obrazkami. Ta myszka lezała u nas niepokolorowana z dobry tydzien... a teraz zobaczcie sami:
 

 
 
Oczywiscie nawet nie dyskutuje tu o tym, jak ładnie moze kolorowac juz dwulatek... Cieszę sie, że wogole nastapiło zainteresowanie i teraz wszytskie prace D. tak wygladaja. Wyżywa się chłopak artystycznie :) Ale poczatek juz jest!
 
Teraz o tym co zakupiłam jakos z 4 miesiace temu, leżało w szafie i dałam D. z tydzien temu do pracy:
 
 
Gra fajna, polegajaca na dobieraniu sensownych par - typu pies i buda. Tylko co z tym wiekiem podawanym przez producenta? Dawid dopasował wszystko bezbłednie oprócz pszczoły i jej domku. Gra cieszyła sie powodzeniem jakies dwa dni, tylko ze D. był w stanie ułożyc sam z siebie wszystkie pary, szybko , sprawnie mu to szło, bez przerywania... bo ta gra jest faktycznie bardzo prosta...oczywiscie mozna sobie o tym wszystkim co na obrazku jeszcze "pogadac" ale co dalej? Troche załuje ze nie zabralismy sie za gre duzo wczesniej a wogole nie wiem, co powiedziałby na nia czterolatek ????

 
A to juz zakup którego zupełnie ale to zupełnie nie żałujemy! To chyba najlepiej zainwestowane pieniadze jak do tej pory, patrzac pod względem intensywnosci uzywania tej pomocy (oprócz książek). Mam tu na mysli "Odgłosy przyrody", mamy je bardzo długo,  (chyba z rok? ) a karty zajmowały przez ten czas stałe miejsce na naszej półce. Zmieniały sie tylko zestawy, poczatkowo jeden zestaw w koszyczku, potem kolejny itd. Niektore zestawy byly ulubione i byc słuchane zawsze np. nr1. padajacy deszcz, burza i wiatr, albo nr. 6 bodajze z sowa, dzieciołem i ulubionym krukiem. Niektóre odgłosy ( ale tylko na poczatku) wywoływały strach. Na odgłos słonia i krokodyla D. uciekał na fotel :) Dzis (dodam tylko, ze calościa "jakby" kierował Dawid, to on pokazywał ile i czego chce słuchać) słuchamy juz cała płyte od razu. Nie musze juz niczego zatrzymywac i powtarzac. Mamy juz wszystkie karty w koszczyczku! D. rozkłada je, sam włacza płyte i zabawa sie zaczyna.

 

Powoli segregujemy karty w grupy - ludzie- zwierzata i nature. Dawid - jak widac na zdjeciu- bardzo zadowolony :)
"Odgłosy przyrody" - bardzo polecam !

Na koniec "wskocz do serca" to zabawa, która u nas wczoraj z okazji Walentynek gosciła w kuchni. Z taśmy malarskiej nakleiłam serce na podłodze i zabawa polegała na tym, ze kto wskoczył do serca dostawał buziaka. Oczywiscie wskakiwali wszyscy - mama i tata też, ale najczesciej prosto z serca wołał nas Dawid. " Mama!!!" co miało znaczyc - "zobacz, jestem w sercu i czekam na buziaka :)" Az żal je dziś odklejac ...
 
 
W temacie choroby: Wyniki dokładnego badania moczu wyszły jednak ok. I dobrze :) Lekarka powiedziała, ze mamy dac jeszcze raz próbke za 14 dni do kontroli, ale mam nadzieję, ze to juz tylko formalność. Nie zdążyłam tylko zapytać od czego to sie mojemu Dawidowi wzieło. Dopytam nastepnym razem.



* Dawid 25,5 miesiąca

 

wtorek, 12 lutego 2013

Zaczerwieniło się u nas ;)

Najpierw będzie chorobowo. Trochę sie niepokoję, bo tak - Dawid już z dobre 3 tygodnie zaczął goraczkować, a że dostawał akurat zęby, wydawalo mi sie, że to od zębów. Po kilku dniach, gdy gorączka nie ustępowała a wrecz odwrotnie, poszłam do lekarza. Lekarka nic wielkiego nie stwierdziła, zaleciła bad. moczu zeby wykluczyc chorobe tego układu. Niestety wynik był zły - krew w moczu. Antybiotyk. Tylko ze po tym antybiotyku miało być dobrze ... przychodnia miała tydzień urlopu, kazali przyjsc po skończonym antybiotyku i po urlopie - jako ze nic sie nie stanie - poszłam dziś z moczem do badania i modląc sie ( a mając złe przeczucie) zeby było dobrze. I niestety, znowu, bądź ciagle- krew w moczu. Jutro mam zanieśc kolejny raz mocz z tymże że pojdzie on juz do labolatorium na dokladniejsze badanie i w czwartek odebrac wyniki. W miedzy tak zwanym czasie goraczka znikła i Dawid wydaje mi sie byc zdrowym chłopcem, a tu proszę, coś jednak jest nie tak. I znowu czeka mnie pobranie siku ... co przy D. łatwe nie jest, szczegolnie ze jest presja czasu i trzeba to zrobic do 11, bo wtedy wyniki jada do labolatorium.
 
Ale mimo wszystko staram sie nie poddawać złym myślom i z okazji Walentynek robić z D. różne rzeczy będziemy. Zupełnie nie wiem dlaczego i skad u mnie tyle zapału z powodu tego święta...do tej pory uważałam je za bezsensowne, według zasady pokazuj ze kochasz cały rok a nie jeden dzien) to teraz gdy jest D. widzę w tym dniu ( u nas tygodniu) same korzyści.
I tak:
1) zaczeliśmy od wytłumaczenia sobie - co to jest "kochać". Nie mogłam nie wykorzystac pomysłu z blogu "bielemorele" - o właśnie tego:
Mama Jasia udostepniła materiały do druku, więc wystarczy tylko wyciąć. Ja nie skorzystałam ze wszystkich zdjęc. Serce wisi u nas od wczoraj a D. od czasu do czasu domaga sie "opowiedzenia" tego co na nich jest. Super zadanie bo z udziałem dziecka - D. smarował kartki klejem i przyklejał na serce i pozwala jakoś "omówić" temat kochania, tak żeby to było coś więcej niż tylko robienie serc.
Już wydaje mi się to dobrym pomysłem, by przybliżyc D. w ten sam sposób Wielkanoc. Z żółtego brystolu można wyciąć duze jajo i poprzyklejać na nim obrazki do tej tematyki.
 
2) Materiały, które zrobiłam sama, wzorując sie na materiałach z poprzednich okazji:
 
* dopasowywanie wielkości
 
 
 
 * przeszywanka
 
 
 
3) do tego dochodza prace plastyczne min.
 
*obraz serce techniką odciskania palca ( pomysł z blogu "bielemorele")- dopiero zrobimy
 
* stemple z ziemniaka - na zdjęciu moje pierwsze doświadczenia z ziemniakiem. Bardzo fajna sprawa, będziemy kontynuować, szczególnie, że D. dziś techniką nie był zachwycony. Trzeba delikatnie próbować znowu - moze pora nie ta, może nie ten dzień. Jakoś nie spodobało mu sie.
 

 


wtorek, 5 lutego 2013

Proszę ...ciszej !!!!

21.00  Dzwonek do drzwi. Sasiadka z dołu. Ryzykuje i pytam, czy jestesmy za głośno. Potwierdza, ze tak. Trzy wieczory z rzędu bardzo głośno...Prosi, by być ciszej...

Jak być ciszej z dwulatkiem, który akurat dostaje swoje ostatnie zęby, w dodatku zaniemógł zdrowotnie ( zapalenie ukł. moczowego) a czasami akurat o 20.00 kieruje swoje zainteresowanie na "czerwone belki"... hmm.

Dodam tylko, ze sąsiadka jest matka dwojki dzieci (ale to juz bylo tak dawno, ze musiała biedna wszystko zapomniec) i ze sufity w naszym bloku są bardzo słabe, bo jak mówi mąż, nie maja nawet warstwy betonu, zeby zagłuszał.

I co tu robić?